Akt 5
Scena 1
Występują: Amina, Michałów dwóch
Scena 1
Występują: Amina, Michałów dwóch
Czy
wspominałam już kiedyś, że straszny ze mnie uparciuch? Nie przypominam sobie...
Dlatego obwieszam to teraz. Jestem cholernie uparta, oczywiście, gdy chcę taka
być. Długo też zajmuje mi zapomnienie o pewnych sprawach, które wyprowadziły
mnie z równowagi. Przekonują się o tym dwaj niebieskoocy panowie eM, którzy
właśnie klęczą przede mną ze skruszonymi minami. Ale mnie to totalnie nie
rusza. Chciało im tarzać się po krzakach? To niech teraz cierpią!
- Ale Malwiś, noo! Nie możesz sie tak na nas obrażać! - jęczy Winiarski, próbując złapać mnie za rękę.
- A kto mi zabroni? Może ty? - pytam Kubiaka, który wolno kręci głową z przerażoną miną. Jestem pewna, że właśnie zaczął żałować tego, iż dał się tu Winiarowi przyciągnąć.
- Amina! Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor!
Parskam śmiechem, opierając się o ścianę. Nie, nie rozbawił mnie tym zarzutem. Michał pogrąża się z każdym kolejnym słowem do mnie wypowiedzianym. Najwyraźniej mój kochany braciak jeszcze nie poinformował go, że gdy się wkurzam, trzeba mnie zostawić w spokoju.
- A kto zaczął? - cedzę każde słowo, zaciskając dłonie w piąstki. Mało brakuje mi do kresu wytrzymałości. Dlatego właśnie otwieram drzwi i wskazuję im palcem, że mają wyjść. Młodszy z Michałów od razu podrywa się na nogi i wybiega. Starszy jest uparty jak ten osioł.
- Nie wyjdę, dopóki nie powiesz, że się na mnie nie gniewasz - stawia ultimatum.
- Nie wyjdziesz? Więc ja wyjdę. A jeżeli wrócę, a ty tu ciągle będziesz, marny twój los, Winiarski!
- Po nazwisku to w sądzie, Nowakowska!
- Idę do Kurka! Może i ryczy, ale wolę przebywać z nim, niż z takim brzydalem jak ty! - mówię, po czym odwracam się na pięcie i żegnam go głośnym trzaskiem drzwi.
Dobrze wiem, że baaardzo wkurzyłam go ostatnim wypowiedzianym zdaniem. Bo nie wiem czy wiecie, ale nasz Michałek ma małego bzika na punkcie swojego wyglądu. Uważa po prostu, że jest piękny jak różyczka i... No, delikatnie mówiąc, denerwuje się, gdy ktoś tego piękna nie zauważa. A jak już ktoś ośmieli się wyzwać go od brzydali czy pasztetów...
Ale ja się nie boję. W końcu nazywam się Amina Nowakowska! Żaden Winiary mi nie podskoczy, co to, to nie! Wszyscy przecież wiedzą, że zupy Amino są dużo lepsze od tych z Winiary… Nawet Kurek!
- Ale Malwiś, noo! Nie możesz sie tak na nas obrażać! - jęczy Winiarski, próbując złapać mnie za rękę.
- A kto mi zabroni? Może ty? - pytam Kubiaka, który wolno kręci głową z przerażoną miną. Jestem pewna, że właśnie zaczął żałować tego, iż dał się tu Winiarowi przyciągnąć.
- Amina! Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor!
Parskam śmiechem, opierając się o ścianę. Nie, nie rozbawił mnie tym zarzutem. Michał pogrąża się z każdym kolejnym słowem do mnie wypowiedzianym. Najwyraźniej mój kochany braciak jeszcze nie poinformował go, że gdy się wkurzam, trzeba mnie zostawić w spokoju.
- A kto zaczął? - cedzę każde słowo, zaciskając dłonie w piąstki. Mało brakuje mi do kresu wytrzymałości. Dlatego właśnie otwieram drzwi i wskazuję im palcem, że mają wyjść. Młodszy z Michałów od razu podrywa się na nogi i wybiega. Starszy jest uparty jak ten osioł.
- Nie wyjdę, dopóki nie powiesz, że się na mnie nie gniewasz - stawia ultimatum.
- Nie wyjdziesz? Więc ja wyjdę. A jeżeli wrócę, a ty tu ciągle będziesz, marny twój los, Winiarski!
- Po nazwisku to w sądzie, Nowakowska!
- Idę do Kurka! Może i ryczy, ale wolę przebywać z nim, niż z takim brzydalem jak ty! - mówię, po czym odwracam się na pięcie i żegnam go głośnym trzaskiem drzwi.
Dobrze wiem, że baaardzo wkurzyłam go ostatnim wypowiedzianym zdaniem. Bo nie wiem czy wiecie, ale nasz Michałek ma małego bzika na punkcie swojego wyglądu. Uważa po prostu, że jest piękny jak różyczka i... No, delikatnie mówiąc, denerwuje się, gdy ktoś tego piękna nie zauważa. A jak już ktoś ośmieli się wyzwać go od brzydali czy pasztetów...
Ale ja się nie boję. W końcu nazywam się Amina Nowakowska! Żaden Winiary mi nie podskoczy, co to, to nie! Wszyscy przecież wiedzą, że zupy Amino są dużo lepsze od tych z Winiary… Nawet Kurek!
Scena 2:
Występują:
Ines, tatko AA, małpy.
[pół
godziny później, dalej w tym samym miejscu]
Gramy sobie. Znaczy oni grają. Ja stoję,
czasem złapię, kopnę, uchylę się. No cóż. Efekty są takie, że moja drużyna
przegrywa do czterech. Dwadzieścia do czterech. A stąd nie do zera, że czasem
się zdarza komuś pomylić na zagrywce. Piłka leci prosto an mnie. Łapię ją bez
wahania.
- Ineeeeeeees - jęk zawiedzionego Jarosza
niesie się po całym ośrodku, o ile nie po całej Spale.
- Cicho, Rydzu - wystawiam mu język. - Ja tu
odbywam karę. Więc się nie angażuj.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Sama jesteś
Rydz.
- Nie, ja jestem Ines.
- Anastasi, proszę cię - zaczyna podnosić
głos, za co obrywa piłką w łeb.
- Co?! - do rozmowy włącza się tata.
- Ależ nic, trernerze.
Idę na zagrywkę. No dobra, nie chcę, żeby
się wściekali, że przegrali do liczby jednocyfrowej, więc posyłam kilka
trudnych zagrywek w róg boiska. Tuż zaraz obok stopy samego Yeti czyli Kurka.
- Jak ty to zrobiłaś? - pyta zdziwiony.
- Normalnie. Podrzuciłam, uderzyłam i tyle. A
to, że ty nie potrafisz przyjąć banalnej zagrywki dziewczyny, to tylko i
wyłącznie twój problem - pokazuję mu język.
- Ale...
- Ale w końcu Anastasi jestem, nie?
Niechętnie przyznaje mi rację. Tata
patrzy z niedowierzaniem.
- Ines...? - pyta.
- Co zrobiłam źle?
- No właśnie o to chodzi, że nic.
- No to o co się pieklisz?
- Dobra, nieważne.
Na to wszystko wchodzi Łukasz, chyba,
Żygadło.
- Trenerze…? – pyta nieśmiało.
- Was?! – mój tatuś usiłuje ujawnić znajomość
języków obcych. Czyli nie za ciekawie.
- Trzeba coś powiedzieć Bartmanowi…
- Bartman, mówię ci coś! - krzyczy mój tata.
Pozwolę sobie tę akcję pozostawić bez
komentarza.
Scena 3
Występują: Amina, Olek, Igła
Wędruję korytarzem, przeklinając
pod nosem na Winiarskiego. Miałam iść do Kurka, ale w takim stanie jest to
raczej niewskazane. Dlatego właśnie kieruję się do wyjścia z ośrodka. Wiem, że
najlepiej zrobi mi długi samotny spacer po spalskim lesie.
- Gdzie idzieeesz? – przystaję i wzdycham głośno, słysząc za sobą głos Oliwiera.
- Na spacer – mówię – Wracaj do taty.
- Ale ja chcę z tobą! Proooooszę! – robi tę swoją słodką minkę i nie mam wyjścia. Muszę się zgodzić.
- Dobra – kapituluję – Ale bez wygłupów, ok.?
- Tak jest!
Ruszamy przed siebie. Olek trzyma mnie za rękę i standardowo paple coś od rzeczy. Kiwam głową, na znak, że go słucham, jednak każde jego słowo wpada mi jednym uchem, a drugim wypada. Musze ochłonąć, a do tego potrzebuję spokoju.
- Hej, Amina!
- Krzysiek, nie teraz, proszę cię.
- Daj mi się w spokoju przespacerować z żoną! – mruczy oburzony Oliwier.
- Żoną? – Igła robi wielkie oczy, a ja wzruszam ramionami – No nieważne. Weź ty zrób coś z Winiarem, co? Błąka się tylko po ośrodku, jak taki pastuch!
- Pastuch? Krzysiu, proszę cię…
- Weź strzel go w łeb, pobij, podduś, podgotuj czy co tam ci się uroi, ale nie nazywaj go brzydalem! Się chłopak kompletnie załamał.
- Dobra – kapituluję – Pogadam z nim. Powiem mu, że jest piękny, a potem, - zatkałam Oliwierowi uszy – Rzucę się na niego i niecnie go wykorzystam. Pasuje?
- Jemu na pewno – szczerzy się Krzysiek.
- A idź ty! – kręcę głową i ruszam z powrotem do ośrodka. Czas pogadać z tą obrażoną sałatką.
- Gdzie idzieeesz? – przystaję i wzdycham głośno, słysząc za sobą głos Oliwiera.
- Na spacer – mówię – Wracaj do taty.
- Ale ja chcę z tobą! Proooooszę! – robi tę swoją słodką minkę i nie mam wyjścia. Muszę się zgodzić.
- Dobra – kapituluję – Ale bez wygłupów, ok.?
- Tak jest!
Ruszamy przed siebie. Olek trzyma mnie za rękę i standardowo paple coś od rzeczy. Kiwam głową, na znak, że go słucham, jednak każde jego słowo wpada mi jednym uchem, a drugim wypada. Musze ochłonąć, a do tego potrzebuję spokoju.
- Hej, Amina!
- Krzysiek, nie teraz, proszę cię.
- Daj mi się w spokoju przespacerować z żoną! – mruczy oburzony Oliwier.
- Żoną? – Igła robi wielkie oczy, a ja wzruszam ramionami – No nieważne. Weź ty zrób coś z Winiarem, co? Błąka się tylko po ośrodku, jak taki pastuch!
- Pastuch? Krzysiu, proszę cię…
- Weź strzel go w łeb, pobij, podduś, podgotuj czy co tam ci się uroi, ale nie nazywaj go brzydalem! Się chłopak kompletnie załamał.
- Dobra – kapituluję – Pogadam z nim. Powiem mu, że jest piękny, a potem, - zatkałam Oliwierowi uszy – Rzucę się na niego i niecnie go wykorzystam. Pasuje?
- Jemu na pewno – szczerzy się Krzysiek.
- A idź ty! – kręcę głową i ruszam z powrotem do ośrodka. Czas pogadać z tą obrażoną sałatką.
Dzika zgraja wita ponownie. Cud, że udało się dodać
pozdrawiamy,
[T i T]
Nie wiedziałam, że Winiar jest tak wyczulony na swoim punkcie! Chociaż po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że prawdziwy Michał też może mieć coś z Narcyza:)
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńŻeby aż tak Michałka w kompleksy wprowadzić? Droga Amino jesteś wielka :D
OdpowiedzUsuńNie no Michał jest narcyzem i tyle, a mały Olek już się podobny do tatusia robi :P
Ines taka dobra w siatkę, że nawet tatuś Anastasi jej nie poznał normalnie :P Mam nadzieję, że młoda pokaże ojcu jeszcze wiele takich nowinek o niej samej :p
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Dzisiaj położyłyście mnie kompletnie na łopatki, w szczególności tekstem Oliviera. ' Daj mi się przespacerować z żoną' wymiata. Nie mogę się już doczekać nowego aktu, pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńhttp://jedynasmiesznakomedia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam !