Akt XIII


Akt 13
Scena I
Występują: Amina, Spalskie Ptactwo, Michał, Liberodaktyl
Och, niejedna fanka siatkówki oddałaby wiele, żeby być na moim miejscu. Zwłaszcza, że przed oczami miałam cztery wspaniałe okazy obserwacyjne. Zachciało im się ruchu na świeżym powietrzu i na pewno całkowicie przez przypadek zażywali tego swojego ruchu tuż przed moim nosem. Bo ja przecież z pewnością nie zorientuję się, że oni prężą się tak i napinają mięśnie, żeby zrobić na mnie wrażenie. Wcale się nie zorientowałam. Zdecydowanie nie.
Ratują mnie moje przeciwsłoneczne okulary, które idealnie maskują mój rozbiegany wzrok. Bo jak tu skupić się na jednym, gdy taki Bartosz prezentuje tuz przed moim nosem swoje idealnie zbudowane plecy, Grzesiek dla odmiany chwali się niesamowitym torsem, a Andrzej… mięśniami pośladków. Jeden Rucy stara się za bardzo nie rzucać w oczy. I właśnie dlatego moje oczy podążają również za nim.
- A ty co tu robisz? – w moim pięknym zakątku pojawia się, a jakże, szanowny pan były Niewolnik.
- Czemu za mną łazisz?
- Wcale nie!
- Jasne, a ja mam cycki jak Pamela!
- Mówisz? – jego ślepia zezują w wiadomym kierunku.
- Idź sobie, psujesz mi widok – burczę, odwracając się od niego i z powrotem wlepiając wzrok w swoje obiekty obserwacyjne.
- Jaki znowu widok? Amina, ty się dobrze czujesz?
- Obserwuję obiekty.
- Jakie znów obiekty?
- Ornitologiczne obiekty obserwacyjne. Mamy tu bardzo… pobudzające okazy. – widząc jego minę, dodaję – Ornitologia, Michale to taka nauka o…
- Wiem o czym, cholera! – oho, ktoś tu się wściekł. Nie powiem, żeby mi to nie sprawiło przyjemności. Fajnie widzieć zazdrosnego Winiarskiego. Tylko… Dlaczego on zazdrosny jest?
- Lubię ptaki – szczerzę się – Mają fajne… Kuperki.
- Przecież… Przecież… Rucy ma żonę! A Reszta… Oni są za młodzi! Mogą cię o pedofilię oskarżyć!
- To mój problem, kochanie – uśmiecham się słodko – Ale odwiedzisz mnie w więzieniu, co nie?
- W jakim więzieniu? Malwina, coś ty zrobiła? – piszczy przechodzący obok nas Igła.
- On mówi, że jestem pedofilką, bo obserwuję ptaki – wzruszam ramionami, po czym przechylam się do Krzyśka, wskazuję głową na Winiara i szepczę – On chyba jest jakiś nienormalny.
- Pewnie jest… - mówi z dziwnie zamyślona miną – Ej, a czy ja też mógłbym być ptakiem?
- Igła to nie ptak – nie chcę być wredna, ale jeszcze trochę i Winiarskiemu para uszami pójdzie.
- Oczywiście, Krzysiu! Możesz być… Liberodaktylem! Zobacz ile twój gatunek przetrwał, całe miliony lat!
Ignaczak, ciesząc pyska, ściąga przez głowę koszulkę i dołącza do prężącej się przede mną czwórki. Zaś Michał prycha ironicznie, kopie niewinny kamyczek z dużą siłą i głośno tupiąc rusza do budynku ośrodka.
- A temu co się stało? – pyta Kurek.
- Chyba nie lubi ptaszków – mruczę ze smutną miną – Ale ja wręcz przeciwnie, więc… Nie przeszkadzajcie sobie, panowie, ja chętnie popatrzę.

Scena 2
Występują: Ines, zgraja, pani ekspedientka.
         Po wyjściu z burdelu taty, stwierdziłam że chce mi się pić, w związku z czym trzeba iść do sklepu. Wychodzę więc teraz ze swojego pokoju, z portfelem w ręku i zbiegam po schodach, uprzednio upewniwszy się, że moja jama jest zamknięta na cztery spusty i kłódkę. Piętro niżej spotykam Igłę, jak zawsze z kamerą.
   - A nasz rudzielec dokąd się wybiera? – pyta, kamerując mnie.
   - DO sklepu, a co? – pytam podejrzliwie.
          Igła robi zbliżenie na siebie i mówi do kamery:
   - A teraz moi drodzy zobaczycie, jak u nas w ośrodku robi się zamieszanie. W roli głównej Ines Anastasi – zbliża na mnie.- I ja, wasz skromny, ale kochany Igła.
           Wywracam teatralnie oczami i słyszę jedynie, jak Igła krzyczy: EJ, LUDZISKA, INES IDZIE DO SKLEPU! I to, co rejestruję przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Znikąd zbiega się tłum tych pajaców z pieniędzmi w rękach, z Wroną i Kłosem na czele, krzycząc  co mam im kupić i w jakiej ilości.
   - Kup mi chipsy!
   - A mi banany!
   - A mi gazetę!
   - Nie zapomnij o bananach!
   - I o chipsach!
   - Mi kup jakiś napój!
   - A mi tigera!
   - Mi też coś kup!
                Zatykam uszy dłońmi. Nie zniosę tych wrzasków. Robię kilka głębszych wdechów i zdobywam się na wypowiedzenie kilku słów.
    - Zamknąć się wszyscy! – milkną. – Dobra, jeśli chcecie coś ze sklepu, to zróbcie listę, byle szybko. Wrona, zajmij się tym. A i ktoś musi iść ze mną, więc wybieram sobie Łukasza!
    - Dobra! – Wrona się wczuwa. – Baczność! I skołujcie mi jakąś kartkę! Każdy po kolei mówi co chce i ile tego chce oraz podaje wysokość kwoty, jaką przeznacza na ten cel.
   - A kto pójdzie jako przyzwoitka? – wtrąca się Włodar.
   - Jako co? – pytam zdezorientowana.
    - Żebyście się nie miziali po kątach tylko poszli do sklepu.
   - Nie potrzebuję niańki, młody, więc cicho, bo ci nic nie kupię – odcinam się.
   - Pójdę z wami  w razie wu – stwierdza Wojtek.
   - To ja też pójdę – mówi Zatorski.
   - I ja.
   - Ja też.
   - Też się wybiorę.
                 I w ten sposób podążam z gromadką idiotów do sklepu. Gdy tylko wchodzimy do budynku, oni znowu rozbiegają się po wszystkich kątach, a ja z Łukaszem chodzę po sklepie za produktami. Z kilometrową listą, oczywiście, którą Wrona nabazgrolił w pośpiechu.
   - Łukasz, weź policz, ile mamy kasy – zwracam się do niego, próbując odcyfrować czy to pisze chipsy czy też może owoce. Ja pierdzielę, jak można tak bazgrać?!
                   Pół godziny później, z wózkiem pełnym zakupów udajemy się do kasy, a za nami biegnie cała gromadka. Miła pani kasuje wszystko, co Łukasz wyciąga z wózka na ten ruchomy pas, a oni dokładają, co tam sobie uzbierali.
    - Moment, Włodar, prezerwatywy? – dziwi się Żygadło. – Dla kogo to, bo chyba nie dla ciebie?
   -Winiar prosił – rumieni się młody.
   - Kiedy?
   - No wczoraj.

   - Wiesz… teraz – patrzy na zegarek. – To są z Aminą już chwilę sami, więc chyba coś trochę za późno.
   - Wątpię - wtrącam się. - Prędzej ona mu przywali patelnią, albo okłamie, że umie czarować, czy coś.
   - Przepraszam - wtrąca się pani sklepowa. - Czy ktoś za to płaci w końcu, czy nie?
                    I wszyscy, jak jeden głupi mąż, zaczynają liczyć swoje dobytki.

Scena 3
Występują: Amina, Winiar, Wrona
- Hokus-pokus, czary-mary, ale z tego Winiara upierdliwus stary. Czary-mary, hokus-pokus… - śpiewam sobie, gdy nagle przed nosem materializuje mi się, a jakże by inaczej, Michał Wu.
- A ty co? Czarownicą jesteś?
- A żebyś wiedział! A teraz zejdź mi z oczu, bo cię w ropuchę zamienię! – macham ręką.
- Sraty taty, będzie wiosna – mruczy pod nosem, dalej zastawiając mi całe przejście. A takie to niby chude!
- Udowodnić ci? – pytam, dostrzegając pojawiającego się na korytarzu Andrzeja. W mojej głowie zaczyna rodzić się niecny plan.
- Taa, jasne! Już uwierzę!
- Więc łapy za plecy, będę zgadywać ile pokazujesz palców. Trzy próby. Jeżeli mi się uda, masz mi nie wchodzić w drogę do końca tygodnia! – nad jego ramieniem widzę, jak Wronka ze zrozumieniem kiwa głową.
- Ale dziś dopiero wtorek!
- Boisz się? – wiem, to wredne tak go podpuszczać. Zwłaszcza, że biedny Michałek nie ma pojęcia, że mam wspólnika. Jego pech.
- Wcale nie! – chowa ręce za plecami – No? Ile?
- Tylko bez oszukiwania – mrużę oczy, przeszywając go spojrzeniem – Cztery.
- Ale… Jak?
- Jeszcze dwa podejścia – uśmiecham się, a on z zaciętą miną ponownie chowa ręce za plecami – Siedem – jego oczy robią się coraz większe – Ostatni raz… - patrzę ponad ramieniem na Andrzeja, który z dzikim uśmiechem pokazuje oba środkowe palce – Winiarski! Ładnie to tak pokazywać?
- Czarownica – jęczy pod nosem, a ja zaciskam zęby, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Siema, siema piękna pani!
- AnDŻej! Kochanie ty moje! – wieszam się Wronce na ramieniu.
- Jak to…
- Znikaj! Jeżeli przyplątasz się wcześniej niż w niedzielę, to ci przyłożę patelnią, jasne?
- Taki mój los – marudzi pod nosem i rusza przed siebie. Nie może zobaczyć, jak ja i mój super wspólnik przybijamy sobie żółwika.

Ludziki kochane, jest sprawa, bo Titta pojechała do Holandii, zapas nam się kurczy, więc odcinki będą się pojawiać baaaardzo rzadko. Wybaczycie? 
Pozdrawiamy 
[T&T]

6 komentarzy:

  1. Boże oni wszyscy tam na tej kadrze są nie normalni ;P Mam nadzieję, że następne jednak będą regularnie.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny uwielbiam ich hahaha są zarąbiści^^ Amina mogłaby być łaskawsza dla Winiara no ale cóż, takie życie;p Niech się chłopak pomęczy^^ Hmm też bym chciała taki pokaz ornitologiczny;d Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ten styl mnie wewnętrznie rozwala śmiechem, jak tylko zacznę czytać. Zazdroszczę wam takiej umiejętności pisania ^^
    Współczuję Michałowi, że Amina taka "niemiła" dla niego :p
    Jestem ciekawa czy czasem chłopcy nie zostawili Ines w tym sklepie i sama nie musiała wszystkiego nieść :p
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Winiar to się musi nacierpieć za odrobinę przyjemności :P Tak dla zasady hahaha wściekły jest lepszy w łóżku, czy jak? Amina nie ma serca :D Ona to by ich wszystkich tam obejrzała, a połowę wykorzystała hahaha
    Ines zapamięta, żeby głośno nie mówić o wyprawie do sklepu :P Dobrze, że to nie Pit widział gumki. Włodi podbija, ale gdzie on, a gdzie Łukasz ^^
    A, no i oczywiście, że mały opierdol, za brak zapasu odcinków :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Winiar już zaopatrzyła isę w gumki, a Amina zabroniła mu kontaktów! Toż to zbrodnia facet nabaiw sie choroby i przestanie mu stawać z powodu nie używania)

    OdpowiedzUsuń
  6. 1:30 w nocy nie jest odpowiednią porą na czytanie spalskiego szaleństwa. Co z tego, że jest tak późno, skoro ja nie mogę przestać się śmiać. Jesteście wręcz bezbłędne, a Wasze opowiadanie nie raz poprawiło mi już humor. Mam nadzieję, że kolejne odcinki będą jeszcze śmieszniejsze i będzie się przyjemnie czytało. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń