Akt XVI



Akt XVI


Scena 1
Występują: Ines, Kurek, Cichy Pit.

Idę sobie korytarzem do mojego pokoju, gdy mija mnie biegnący Kurek, a za nim również biegnąca Amina. Nowakowska wymachuje rondelkiem, a Kurek wygląda, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Cóż, raczej te dwieście kilka centymetrów wzrostu nie tak łatwo zapaść. Jak na razie chowa się za kwiatkiem i liczy, że nikt go nie zauważy.
Otwieram pokój i już mam do niego wejść, gdy wymija mnie właśnie Bartosz i zatrzaskuje mi drzwi przed nosem.
- Co ty znowu odwalasz?! – krzyczę, waląc pięścią w drzwi, bo je zamknął na klucz.
- Nie wyjdę stąd bez adwokata!
- Ty nie masz adwokata.
- I dlatego stąd nie wyjdę!
Amina chyba dała sobie spokój, bo nigdzie jej nie widzę. Aczkolwiek właśnie napatoczył się Piotrek.
- Piotruś – szczerzę zęby. – Bo ja wiem, że się przyjaźnisz z Bartkiem…
- Jak coś zepsuł, to nie – odpowiada brat Aminy.
- Mam nadzieję, że nic nie zepsuł. Powiedz mu, że ma wyjść z mojego pokoju w trybie natychmiastowym, bo jak nie to poszczuję go Puszkiem!
- No, dobra, wejdźcie – Bartosz łaskawie otwiera drzwi.
Wpadam do pokoju, jak burza i wypycham z niego Kurka. Nie bez udziału drugiego wielkoluda. Skoro Kurek sobie przeskrobał u Aminy, to niech nie miesza w to mnie. Chciałabym przeżyć pobyt tutaj w zgodzie z nią. No, albo przynajmniej niezbyt jej podpadając. Piotrek wygląda na trochę wystraszonego.
- A ty czego się boisz? – pytam, zamykając drzwi.
- Mojej siostry. Przecież jak Kurek znokautował ją rondelkiem, to boję się pomyśleć, czym ona znokautuje jego…
- Ale przecież, jak go walnie, to nie ciebie zaboli.
- Mnie nie – chlipie. – Ale to Kurek ma klucze do pokoju.


Scena 2
Występują: Amina, Michał


Idę przed siebie, ciągle jeszcze chichocząc pod nosem. Igła właśnie opowiedział mi, jak to Wronka gadał z gołębiem. Niby to ptak i to ptak, ale jednak… To chore. Mieć wokół siebie tylu ludzi i rozmawiać z jakimś latającym, opierzonym stworkiem. Zaczynam chichotać jeszcze głośniej, gdy przypomina mim się pogoń za przerażonym Bartkiem…
Śmiech zamiera mi jednak na ustach, gdy zauważam siedzącą na ławce, przygarbioną postać. Nie muszę nawet dwa razy na tę osobę spoglądać. Dobrze wiem kto to jest. Dziwię się tylko, że widzę go aż tak przygnębionego. Przecież do niedawna był głównym kawalarzem reprezentacji.
Nie zwracam uwagi na fakt, że koniec tygodnia, do którego miał się trzymać ode mnie z daleka jeszcze nie nadszedł. Podchodzę do niego, siadam obok i lekko dotykam jego ramienia. Podnosi głowę i patrzy na mnie niewidzącym wzrokiem.
 - Misiek, co ci jest? Wszystko dobrze?
 - Dobrze? Nic nie jest dobrze! – opiera głowę na moim ramieniu i zamyka oczy – Wiesz, że to tu ją spotkałem? Dokładnie 14 lat temu. Nie wiem teraz, czy to było szczęście, czy pech.
 - Gdyby nie ona nie miałbyś Oliwiera, pamiętaj o tym – czuję, jak kiwa głową, ocierając włosami o mój policzek.
 - To chyba jedyny plus tego wszystkiego – mruczy – Wiesz czego nie rozumiem? – podnosi głowę, by spojrzeć mi w oczy.
 - Czego?
 - Tego, że ona w ciągu tych lat aż tak bardzo się zmieniła. Była taka… taka… dobra, słodka. Rozumiała mnie. Nikt nie rozumiał mnie tak, jak ona. A potem nagle zaczęło jej przeszkadzać, że ciągle mnie nie ma. Że siatkówka jest ważniejsza od niej, że gdy wracam do domu, jestem zmęczony i że nigdzie wieczorami nie wychodzimy. Stała się…
 - Wredną jędzą? – podpowiadam mu, przypominając sobie teściową Michała.
 - Dokładnie – uśmiecha się blado – Ostatnie kilka miesięcy z nią to było piekło. I dla mnie i dla Olka. Dla niego pewnie bardziej… Dzieci w końcu zawsze bardziej przeżywają takie rzeczy.
 - Da sobie radę. Olek to świetny dzieciak. Strasznie mądry jest jak na swoje 7 lat. Wiesz, gdybym miała kiedyś mieć dziecko, chciałabym, żeby było podobne do niego.
 - To miłe, co mówisz… Wiesz, ona ode mnie odeszła – mówi nagle, patrząc mi prosto w oczy – Nikomu o tym wcześniej nie mówiłem… Gdy wróciłem do domu, nie było jej i jej rzeczy. Jezu, nie zdążyłam nawet dobrze sprawdzić, co ze sobą zabrała, gdy zadzwonił telefon. Odebrałem, a oni powiedzieli, że Ada nie żyje. Że jechała autem z Zosią Żygadło i że miały wypadek… Aż nie chce mi się wierzyć, że od tego czasu minęło już tyle czasu…
 - Biedny Michaś – szepczę, przegarniając palcami jego przydługie włosy. Przytulam go do siebie i nic nie mówię. Mam nadzieję, że sama moja obecność jakoś mu pomoże.
 - Nie wiem, czy cieszyć się, że ciebie tu spotkałem, czy uciekać jak najdalej od ciebie. Nie chcę powtórki tego horroru…
 - Nie jestem Adą, Winiar. I wierz mi lub nie, ale gdybym miała takiego faceta jak ty… - nie kończę. Uśmiecham się do niego krzywo i całuję go po raz pierwszy z własnej inicjatywy.


Scena 3
Występują: Ines, Łukasz.

Idę sobie korytarzem, pogwizdując jakąś wesołą melodyjkę, gdy w jego końcu miga mi sylwetka Łukasza. Przez chwilę muszę się zastanowić, czy to na pewno on, bo jest jakiś taki przygarbiony, skulony. Wchodzi do swojego pokoju z butelką czegoś, co wygląda na wódkę. Jeśli chce się upić, to nie zrobi tego. Podchodzę do jego drzwi i pukam w nie zadziwiająco delikatnie. Po chwili mi otwiera, a jego stan jest opłakany.
- Co się stało? – pytam, wchodząc do jego pokoju bez zaproszenia.
- Nic – wzrusza ramionami i zamyka drzwi.
- Łukasz – warczę ostrzegawczo. – Powiedz, albo wyciągnę to z ciebie siłą.
- Niby jak?
- Jeszcze nie wiem. Mów.
Siada na łóżku, chowając twarz w dłoniach, a ja obok niego, poklepując go po plecach.
- To było sześć lat temu… Równe sześć lat – głos mu się łamie, a w oczach stają łzy, ale postanawia skończyć. – Była taka… Taka kochana. Wspaniała. Cudowna. Rozumiała mnie. Uzupełnialiśmy się. Przyjaźniła się z Adą Winiarską. Gdyby wtedy nie… To było popołudnie. Wróciłem z treningu i się położyłem. Zadzwonił telefon. Odebrałem i pierwsze, co usłyszałem, to to, że Zosia nie żyje. Że jechała z Adą samochodem i wjechał w nie pijany kierowca tirem. Nie mogłem uwierzyć, że jej nie ma. Ze odeszła, że się nie pożegnała. Że mnie zostawiła… Z wyglądu była tak bardzo podobna do ciebie… Ale charakterem nie. Była spokojna.
- Łukasz – wzdycham, jest mi przykro, ale nie wiem co mam mu powiedzieć. – Musisz przestać żyć przeszłością. Musisz… Musisz sobie powiedzieć, że to już było, że minęło i trzeba iść dalej. Bo inaczej nic nie będzie cię cieszyć.
Przytulam go pierwszy raz sama z siebie. Uśmiecham się i gładzę jego włosy. Wiem, że płacze, ale cóż… Każdy kiedyś miewa chwile słabości. Łapię go za rękę i mocno ściskam.
- Nie pozwól mi myśleć o przeszłości – szepcze wprost do mojego ucha, a mnie przeszywają dreszcze.




Oooo nasza wina, nasza baaardzo wieeeelka wina. Jakoś nie mogłyśmy się w sobie zebrać i tak jakoś ciągle się mijałyśmy... Nie żebym nas tłumaczyła, czy coś xD
Mamy tylko nadzieję, że jeszcze o nas nie zapomniałyście :)
[T&T]

6 komentarzy:

  1. Pamiętam o! Łajzy :P
    Kto by się spodziewał takich historii. W dodatku Misiek przyznał to, co skrywał przez lata. Zwierzenia zbliżają, jak widzę ;) No i nic 2 razy się nie zdarza ;)
    Łukasz stracił ukochaną, co jak widać przeżywa już kilka lat, ale przecież ma prawo do innej miłości.
    Piszcie, bo ja czekam!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Trochę mi szkoda Łukasza i Michała, ale taka jest kolej rzeczy w każdej chwili umrzeć każdy może. Nigdy nie wiesz kto.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi ich :/
    Jestem tu nowa, czytam i czekam na następny!
    Świetnie się czyta :D
    pozdrowienia / Jo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Połączenie przeszłości Łukasza i Michała jest tutaj bardzo dobrze przedstawione, ale też i wzruszające, smutne...
    Sama nie wiem, co sądzisz o połączeniu przeszłości i teraźniejszości, które dotyczą kobiet w ich życiach.
    Mam nadzieję, że Wszystko jakoś się poukłada...
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciężko jest zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa. Szczególnie jeśli zostawiamy za sobą zdradę i śmierć. Obaj panowie mają smutną przeszłość i ciężko im się do końca pozbierać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwierzenia zbliżają, smutne te historie Łukasza i Winiara...
    Z niecierpliwością czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń