Akt XV
Scena 1
Występują: Amina, Kubi
Nudzi mi się. I to tak bardzo, że aż brakuje mi tego
marudzenia Michała. Ale kazałam mu się odczepić, więc o usłyszeniu jego głosu z
bliska mogę sobie tylko pomarzyć. Winiarski swoją przegraną wziął jak
najbardziej na poważnie i gdy tylko mnie gdzieś zobaczy, odwraca się i znika.
Smutne to, ale prawdziwe.
- No Amina,
toś się nieźle wpakowała – mruczę do siebie pod nosem.
Aż boję się analizować, co może oznaczać fakt, że
tyle o nim myślę. Powinnam się cieszyć, że wreszcie się od niego uwolniłam, a
tu klops.
- Tęsknię za
nim! – szepczę do siebie z niedowierzaniem.
- Za kim
tęsknisz?
- Jezu!
- Nie, ja
Michał – szczerzy się wesoło Kubi – No więc? Za kim to niby tęsknisz?
- Za tobą? –
bardziej pytam, niż stwierdzam, mając nikły cień nadziei, że w to uwierzy.
- Bujać to nas,
ale nie nam – pokazuje mi jęzor.
- Oj no bo
kazałam mu się ode mnie odczepić. Do końca tygodnia! A dziś dopiero piątek!
- Więc
zostały 2 dni. Głowa do góry, Malwino – próbuje mnie pocieszyć.
- Nie
chciałbyś wisieć przez te 2 dni, prawda? – pytam z naburmuszoną miną.
- No więc nie
zostaje ci nic innego, jak do niego pójść. Powiedz mu, że jednak ci się
odmieniło, czy coś.
- O w życiu!
Żeby potem mi przypominał, że kilku dni bez niego wytrzymać nie mogę?! Po moim
trupie.
- To ja już
nie wiem – wzdycha głęboko, opuszczając bezradnie ramiona.
- No ja już w
ogóle – wzruszam ramionami – Chodź Miśku, poszukamy pajaców, może jakoś
szybciej nam ten dzień zleci.
- Właśnie!
Igła mówił, że Kuraś z rondelkiem na muchy poluje!
Scena 2
Występują: Ines, Tatko AA, Łukasz, Wrona i Kłos.
- Ale co to miało w ogóle znaczyć?! – wrzaski mojego
taty roznoszą się po całej Spale.
- Chrzest? – dukam po polsku.
- Jaki to miał być chrzest?! Znalazłem cię tańczącą
w jakimś puchatym, piórkowanym, oczojebnie różowym szaliku i to nic, gdyby to
było na rurze, a nie na Łukaszu Żygadło! Bez bluzki!
Parskam śmiechem. Wyszło na to, że musiałam zatańczyć,
wybrałam sobie akurat jego. Nieszczęśliwie, tatko wpadł do tego pomieszczenia.
Cała zgraja, włącznie z Kurkiem, schowała się pod stół, nie wiem, czy tata ich
nie zauważył, czy nie chciał tego zrobić. Ale jak na razie reprymendę dostaję
ja. Kogoś to jeszcze dziwi?
- Tato, jestem dorosła, mogę decydować, co chcę
robić.
- Ale nie w tych sprawach.
Zdenerwowana wychodzę na zewnątrz, gdzie Wrona i
Kłos karmią gołębie. Przyglądam im się, siadając na murku.
- Weź tego gołębia zawołaj – mówi Karol.
- Jak ci go mam zawołać? Chleba daj, to sam
przyjdzie – Andrzej droczy się z innym gołębiem, który w oczekiwaniu na chleb
chodzi za jego ręką, od czasu do czasu podskakując.
- A powiedz mama – mówi Karol, śmiejąc się z ptaka.
Wpadam na pomysł, który pewnie spali na panewce, bo
nie ma aż takich idiotów na świecie, ale co mi szkodzi spróbować.
- Mama – piszczę, stając za drzewem blisko nich.
- Ej, słyszałeś? – szturcha Andrzej Karola.
- Tak.
- Gołębie mówią!
- Wrony mogą, to gołębie nie?! Rasista.
Nie wytrzymuję i parskam śmiechem. Zdemaskowałam
się. Wychodzę zza drzewa i spoglądam to na jednego, to na drugiego. Wyglądają,
jakby przyłapano ich na gorącym uczynku.
- Spokojnie – mówię. – Wyluzujcie.
- Łatwo ci mówić – mruczy Kłos. – Twój tata kazał
nam dziś biegać dwadzieścia kółek zaten chrzest.
- Wiem.
Scena 3
Występują: Amina, Winiar
Stoję z uniesioną w górę głową i z lekko uchylonymi
ustami wpatruję się w niebieskie oczy Michała. Nie bardzo wiem, co się ze mną
dzieje. Nigdy wcześniej nie czułam się tak jak w tej chwili przy nim. Czuję, jak drżą mi łydki, kolana mam jak z
waty, a dłonie z każdą sekundą coraz bardziej wilgotnieją. Zachowuję się jak
zakochana nastolatka, ale jakoś nie bardzo mi to przeszkadza. Jemu chyba też
nie...
Przenoszę spojrzenie na jego usta i wolno przesuwam
koniuszkiem języka po górnej wardze. Z zadowoleniem zauważam, że jego oddech
nieznacznie przyspiesza, a oczy ciemnieją. Wiem, że jest mój. Tak samo jak ja
należę do niego. Może to i głupie, ale nie chciałabym być w tej chwili w innym
miejscu z inną osobą. Mogłabym tak stać i patrzeć na niego wieczność.
- I o jeden
dzień dłużej – mruczy jak zadowolony kot.
- Słucham?
- Powiedziałaś
to głośno. Że mogłabyś tu stać wieczność – uśmiecha się.
- Widzisz do
czego doprowadziłeś? Nie wiem już czy tylko myślę czy też mówię...
- Może lepiej
nie myśl... – przesuwa palcem po moim policzku – I nie mów... – jego usta
delikatnie dotykają moich.
I już wiem, że przepadłam z kretesem. Zarzucam mu
ramiona na szyję i popycham w stronę fotela. Gdy siada, ja wsuwam się na jego
kolana, ani na moment nie odrywając od niego ust i dłoni. Nie obchodzi mnie, że
to jakieś prywatne spalskie pomieszczenie, ważne jest, że jesteśmy sami a drzwi
są zamknięte na klucz.
Mamy mało czasu, więc go nie tracimy. Pozbywamy się
tylko tego, co konieczne, po czym lądujemy na podłodze. Czuję, jakbym wspinała
się po drabinie. Z każdym ruchem jestem coraz bliżej szczytu. Bliżej... I
bliżej... A gdy ten wreszcie nadchodzi, wyginam się w łuk, wbijając paznokcie w
plecy Michała.
- Mój Boże – szepczę, odsuwając włosy z
twarzy.
- Nie, nie.
Ja Michał.
- Czy ty
nawet w takiej chwili nie możesz być poważny?
- W jakiej? –
rozgląda się dookoła, jakby się nic nie stało.
- A no w
takiej. Winiarski, masz problem.
- Jaki?
- Jestem
przecież żoną twojego syna! A ty mnie właśnie ugryzłeś!
- I mam
zamiar ugryźć cię jeszcze nie jeden raz. Jutro, pojutrze i za 30 lat. Bo
widzisz, Malwina... – nabiera powietrza, po czym wolno wypuszcza je ustami –
Gdy cię zobaczyłem na tym parkingu, jak bronisz Olka przed babką samo zło i
potem jak wywaliłaś tę wiedźmę, moją teściową... Ja wiedziałem. Już wtedy
wiedziałam, że jestem tylko dla ciebie, dla żadnej innej.
- Amina?
Amina!
- Mów mi tak
jeszcze...
- Malwina! Żyjesz?
Otwórz oczy!
- C-cooo?
- Żyyyjesz –
słyszę chóralny oddech ulgi. Zaraz, zaraz...
- Co tu się
stało? I czemu łeb mnie napieprza, jakbym co najmniej patelnią oberwała?
- Jakby ci to
powiedzieć...
- Oberwałaś
rondelkiem nie patelnią. Bo Kurek chciał pokazać, że trafi w muchę na ścianie.
- Czy ja, do
jasnej cholery, wyglądam jak mucha?!
- N-n-n-nie –
jąka się winny.
- Lepiej
uciekaj, bo jak cię dorwę, to zabiję – warczę, zbierając się z podłogi.
Najpierw muszę go dopaść, potem zastanowię się, co do diabła znaczyły te majaki
z Winiarskim w roli głównej.
Oj dłuuugo nic tu się nie pojawiło. Ale już wróciłam, pogoniłam Tyśś, żeby się sprężała z pisaniem i oto jest!
Zapasów nie mamy, ale są pomysły, więc kolejny akt powinien pojawić się szybciej niż ten tutaj :)
Pozdrawiam, Titta
Może to jednak nie były majaki, a, bo ja wiem, prorocza wizja? :D Nie miałabym nic przeciwko, gdyby się Malwina odbraziła (albo chociaż nie unosiła dumą) i pierwsza wyciągnęła łapkę do Winiara. On nie chodziłby struty, ona nie miała by dziwnych widzeń, i wszyscy byliby szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co za oszołom zabija muchy rondelkiem.. Każdy wie, że patelnia lepsza - szersze pole rażenia :D
Tańce tańcami, ale tatko mógłby zwinąć żagle. Przecież tam się nie dzieje nic złego! Nic a nic.
Pozdrawiam serdecznie, Anna :*
/releve-moi/
Jakoś nadrobiłam kiedyś i dodałam do obserwowanych no i wracam tutaj :) Podoba mi się na prawdę! Kurek jest tu taki nieporadny .... Fajne to ! :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://we-live-as-we--dream.blogspot.com/
Ja już myślałam, że to z Winiarem to na serio :D nieprzytomnej by jej nie wykorzystał chyba :P za to oberwie się Kurkowi i niekoniecznie z rondla, głupich nie sieją, głupi się rodzą, prawda?
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ines wybierze Łukasza ^^ Nie odmówiła sobie przyjemności :D ale nie spodziewałam się, że wtargnie na to treneiro i zazdrosny ojciec w jednym.
Na szczęście oberwało się chłopakom :D Gadające gołębie? Serio Endriu?
Pozdrawiam
Tego bloga odkryłam niedawno. Uważam, że jest świetny i czekam na kolejne akty. Naprawdę macie rękę do pisania. Opowieść jest jak Mistrzostwo Świata naszych Złotych Siatkarzy ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))